Czas pożegnać się z Helsinkami. Wyruszamy do Laponii – do Świętego Mikołaja, elfów i reniferów. Przed nami ok. 1000 km drogi przez krainę tysięcy jezior, niekończących się lasów i jak się w trakcie naszej podróży okaże, okropnie wkurzających nas fotoradarów.
Uwaga fotoradar!
Szczerze mówiąc fotoradary strasznie nas w Finlandii wkurzały. Średnio, co 8 kilometrów na trasie Helsinki-Kuopio-Rovaniemi stoi najpierw znak ostrzegawczy „uwaga fotoradar”, a tuż za nim, szara skrzynka do robienia zdjęć. Człowiek chce się delektować dziką przyrodą a na każdym kroku jest stresowany ostrzeżeniami. Nie jesteśmy jakimiś piratami drogowymi, ale sam fakt, że co krok, zamiast reniferów widzieliśmy wściekle żółte znaki ostrzegawcze działał na nas jak płachta na byka.
Kuopio
Dojeżdżając do Kuopio – pierwszego etapu drogi do Wioski Świętego Mikołaja, jesteśmy bardzo szczęśliwi, że w końcu zmieniło się monotonne radarowe otoczenie. Kuopio znane jest jako Błękitna Perła Pojezierza Fińskiego. Atutem miasta nie są jakieś szczególne zabytki, ale jego położenie i piękna natura. Latem do Koupio przyciągają piękne jeziora a zimą sporty zimowe. Pewnie każdy Polak zna Kuopio ze skoczni narciarkiej, na której odbywa się Puchar Świata w skokach narciarskich. My do Kuopio przybywamy w środku lata, tak więc koncentrujemy się na jeziorach i spacerze po mieście.
W Kuopio mieszczańskie życie koncentruje się wokół głównego placu miasta Kauppatori. Znajduje się na nim secesyjna Hala Targowa z regionalnymi specjałami i Ratusz, przed którym odbywa się miejski jarmark.
Resztę dnia, a dzień tutaj jest bardzo długi, bo jesteśmy tu w czasie tzw. białych nocy, spędzamy w porcie podziwiając jachty, żaglówki i kutry rybackie. Do powrotu do hotelu zmuszają nas o dziwo nie komary, ale upierdliwe muszki. A propos komarów: przez pięć dni spędzonym w Finlandii, nie widziałam ani jednego! Czyżby komary zamieniły się w radary?
W drodze do Świętego Mikołaja
Na drugi dzień wcześnie rano ruszamy dalej w kierunku Rovaniemi i Wioski Świętego Mikołaja. No i w końcu robi się po lapońsku. Na drodze spotykamy pierwszego renifera, a za nim następnego i następnego… Renifery lubią bardzo przechadzać się środkiem ulicy. Każdego roku ponad 4 tysiące reniferów traci życie na skutek zderzeń z samochodami. To też Finowie wpadli na pomysł i malują ich poroże świecącą farbą, która nocą odbija światło emitowane przez samochodowe światła.
Do Rovaniemi docieramy późnym wieczorem, co nie oznacza, że jest ciemno. Wręcz przeciwnie. Jesteśmy tylko około 8 kilometrów od koła podbiegunowego. O tej porze roku słońce nie chowa się w nocy za horyzontem, przez co zmrok przechodzi bezpośrednio w brzask. Tym razem nocujemy w typowym lapońskim cottage, w pełni wyposażonym z prywatną sauną, kuchnią i pralką. Po reniferach przyszedł czas na pierwsze spotkanie z komarami. O tak, jest ich tu mnóstwo! Drogę z samochodu do cottage pokonujemy w biegu, a i tak paru spryciarzom udaje się dopaść Joachima. Mi odpuszczają! Najwyraźniej meksykańska krew smakuje im lepiej!
Czas na relaks i saunę, jutro jedziemy do Wioski Świętego Mikołaja.
Informacje praktyczne:
Kuopio: nocujemy w hotelu Scandic Koupio, położonym nad samych jeziorem, blisko portu i jakieś 10 minut piechotą od centrum miasta.
Rovaniemi: Nocleg w Cottage Lomavekarit, Appartment z prywatną sauną za jedyne 67 euro za nocleg, co na fińskie warunki jest prawie jak za darmo. Gorąco polecamy!
Spodobał ci się mój wpis? Pragniesz odbyć podobną podróż i masz jakieś pytania? Skomentuj poniżej, podziel się nim z innymi, albo napisz do mnie maila.
Podróżniczka i autorka e-booków, miłośniczka Karkonoszy, kultury meksykańskiej oraz natury. Uwielbia samodzielnie planować podróże. W jej repertuarze znajduje się 15-miesięczna wyprawa po Ameryce Północnej i Południowej, podróż dookoła Skandynawii oraz liczne road tripy kamperem po Szwecji, Norwegii, Australii i Kanadzie.