Jesteśmy w drodze do Parków Narodowych Grand Teton i Yellowstone. Nasz pierwszy przystanek to Texas, który przywitał nas lejącym się żarem z nieba, porównywalnym z ukropem z meksykańskiej Meridy.
San Antonio
San Antonio w stanie Teksas wydał nam się bardziej meksykański niż amerykański. Prawie 2/3 jego mieszkańców to latynosi.
Większość czasu, który spędziliśmy w San Antonio, przeznaczyliśmy na zakup niezbędnego ekwipunku na biwakowanie. W miarę nabywania rzeczy nas samochód zapełniał się po dach. I tak staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami namiotu, materacy, śpiworów, kuchenki gazowej i niezliczonej liczby konserw.
Atrakcją San Antonio jest Riverwalk – promenada, ciągnąca się wzdłuż głównej rzeki miasta, z licznymi kawiarniami i barami. Licząc na ciekawą przejażdżkę po wodzie bez namysłu wsiedliśmy do jednej z barek, na której prawie usmażyliśmy się z gorąca. Do tego nasz przewodnik klepał swoją litanię bez kropki i przecinka, że z niecierpliwością czekałam na wysiadkę.
Riverwalk zdecydowanie polecam zwiedzać na piechotę. Spacer pośród tropikalnej roślinności i odpoczynek w jednym z teksańskich barów jest o wiele bardziej atrakcyjny niż nudna wycieczka statkiem, wśród ociekających potem tłustych Amerykanów, którzy ledwo mieszczą się w plastikowych siedzeniach.
Roswell
Naszym kolejnym celem po Teksasie był Roswell. Po oglądnięciu wszystkich odcinków serialu Z archiwum X nie mogliśmy odpuścić sobie wizyty w tym ufoludkowym miasteczku. W 1947 roku niedaleko Roswell miało rozbić się UFO. Od tej pory miasto stało się miejscem spotkań ufologów i zwolenników teorii spiskowych. W drodze do Muzeum i Ośrodka Badań nad UFO na każdym kroku spotkać można było zielonych ludzików. Nawet latarnie były w kształcie mieszkańców z nie z tego świata. A Mc Donalds mieścił się w latającym spodku.
Colorado Springs
Po zakręconym Roswell znaleźliśmy się w Colorado Springs – u podnóża, którego wyrastają Góry Skaliste. Na jeden z jego szczytów Pikes Peak (4.301 metrów n.p.m.), wdrapaliśmy się samochodem! Szybka zmiana wysokości i ponad 30 stopniowa różnica temperatury sprawiły, że dość szeroko stawialiśmy nogi a w oczach mieliśmy dziwne mroczki. Dopiero gorąca czekolada przywróciła nas do życia. Z Pikes Peak rozciąga się niesamowita panorama na Wielkie Równiny Colorado i Góry Skaliste.
Riverton
Ostatnim przystankiem naszej prawie 3.000 kilometrowej trasy do Parków Narodowych Grand Teton i Yellowstone był Riverton w stanie Wyoming, gdzie niestety musieliśmy wymienić dwie opony, które zdarły się do tego stopnia, że już nie było widać profilu.
W drodze do Riverton mieliśmy okazję przekonać się, że kawały o blondynkach mają w sobie czasami trochę prawdy. Przez parę kilometrów musieliśmy podążać ślimaczym tempem za panienką na różowym motocyklu, która jechała samym środkiem ulicy i nie wpadło jej do głowy, żeby przepuścić powstały przez nią sznur samochodów.
Następnego dnia o wschodzie słońca wyruszyliśmy w stronę dzikiej natury na spotkanie grizzly, bizonów i łosi.
Spodobał ci się mój wpis? Pragniesz odbyć podobną podróż i masz jakieś pytania? Skomentuj poniżej, podziel się nim z innymi, albo napisz do mnie maila.
Podróżniczka i autorka e-booków, miłośniczka Karkonoszy, kultury meksykańskiej oraz natury. Uwielbia samodzielnie planować podróże. W jej repertuarze znajduje się 15-miesięczna wyprawa po Ameryce Północnej i Południowej, podróż dookoła Skandynawii oraz liczne road tripy kamperem po Szwecji, Norwegii, Australii i Kanadzie.